Zaszczepić górskiego bakcyla
Kochamy wędrówki po górach. Szczególnie bliskie
naszemu sercu są Tatry. Kilka razy do roku wyjeżdżaliśmy w Tatry na kilkudniowe
wędrówki. Nawet jak byłam już w ciąży włóczyliśmy się po górskich szlakach,
choć już na trochę mniej wymagających trasach. Od narodzin Amelii w Tatrach
jeszcze nie byłam. A ciągnie mnie niesłychanie...:) Zaczęliśmy się zastanawiać
kiedy będzie możliwy pierwszy wyjazd w góry z Amelią i jak go dobrze
zaplanować. Mieliśmy nadzieje, że uda nam się jeszcze w tym roku gdzieś w
trójkę powłóczyć. Może nie od razu w Tatry Wysokie, nie będziemy maluszka na
Rysy ciągnąć (przynajmniej jeszcze nie:)), ale fajnie by było gdzieś połazić...
Wybór padł na Bieszczady. Góreczki niższe, mniej
skaliste, za to zalesione i kolorowe. Idealne dla rodzin z dziećmi. Pojechaliśmy
końcem września mając nadzieje załapać się na polską złotą jesień. Wybraliśmy
się w dwie rodziny, obie dzieciate. My z naszą niemal 5-cio miesięczną Am. i
znajomi z roczną Gabrysią. Plan zakładał codzienny spacer, wyjście choćby na
połoninę, niekoniecznie wysoko. Ostatnie słowo i tak należało zawsze do
dziewczynek. Gdyby się okazało, że w połowie drogi zaczynają marudzić, płakać i
ewidentnie nie podoba im się wycieczka - zawracamy. Jest za zimno na chustę czy
nosidełko - zawracamy. W górach wieje zbyt silny wiatr lub pogoda jest niepewna
- zawracamy.
Wyjazd zaplanowany był na 5 dni, z których 3
spędziliśmy na bieszczadzkich szlakach. Zakładaliśmy niezbyt długie spacery, a
ostatecznie zdobyliśmy z maluszkami aż cztery szczyty! O tym które, jak
wysokie, jak długo się szło i czy rzeczywiście warto się na nie wybrać z
niemowlakami przeczytacie w następnym poście. Zapraszam!
A Wy chodzicie ze swoimi dziećmi po górach? Jak wyglądały Wasze wspólne początki?
Komentarze
Prześlij komentarz