Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Pamiątki z wakacji - hit czy kit?

Obraz
Ludzie mają w sobie gen zbieractwa. Od pradziejów zbierali, by zjeść i przeżyć. Mam wrażenie, że z upływem czasu wraz z rozwojem człowieka ten gen ewoluował na gen kolekcjonerstwa. Ręka do góry, kto z Was nigdy nic nie zbierał i nie miał żadnej, choćby miniaturowej kolekcji. Czegokolwiek. Ja zbierałam! Najpierw za dzieciaka kamyczki, piórka, orzeszki, muszelki patyczki... Chowałam je w bazie w krzakach albo domku na drzewie. Później były dziesiątki porcelanowych figurek, kilka segregatorów kolorowych karteczek do wymiany, suszone kwiaty zwisające ze ściany, limitowanej edycji monety, klasery ze znaczkami.... I tak dalej i dalej... Kiedy zaczęłam wyjeżdżać na kolonie to dopiero się zaczęło chomikowanie różnych pierdółek. Obrazki z bursztynem, słoń z bursztynową trąbą, świeczki i świeczunie, kubki, koszulki, pocztówki, misie... Wraz z kolejną wycieczką klasową, kolonią czy jakimkolwiek innym wyjazdem przywoziłam do domu jakąś pamiątkę. W pewnym momencie miałam tego tyle, że

Spływ najpiękniejszym szlakiem rzecznym w Polsce

Obraz
Dla tych, którzy podobnie jak my rozpoczynają lub planują rozpocząć swój letni romans z Mazurami polecamy koniecznie wygospodarować sobie przynajmniej jeden dzień na kajaki. Spływ Krutynią to kolejne must to podczas wakacji na Mazurach. Nie trzeba wcale być profesjonalistą, ba! można nawet być kompletnym laikiem by przepłynąć najpiękniejszym szlakiem rzecznym w Polsce. Wystarczą dobre chęci i przynajmniej dwie ręce do wiosłowania. Nie zaszkodzi też zamówić sobie ładną pogodę. Krutynia- rzeka przepływająca przez wioskę Krutyń i licząca prawie 100km długości wraz z 17 jeziorami tworzy malowniczy i bardzo popularny na Mazurach szlak kajakowy.  Naszą przygodę z kajakami podzieliliśmy na dwa dni. Pierwszego popłynęli tatusiowie, drugiego mamy. Teoretycznie możliwe było popłynięcie kajakiem z dzieckiem, nawet trzymiesięcznym. Tak przynajmniej zapewniał nas właściciel wypożyczalni kajaków. To był nasz pierwszy spływ, nie widzieliśmy nigdy szlaku, nie wiedzieliśmy jak szybko płynie wo

W domu u... Hitlera!

Obraz
Ten kto choć trochę interesuje się historią koniecznie powinien tu przyjechać. O Wilczym Szańcu obiło mi się o uszy w szkole podczas lekcji historii. Dom Hitlera, jego główna kwatera, gdzieś tam w lesie na Mazurach. Ok, takich miejsc w historii było wiele, czym tu się zachwycać? Prawda jest jednak taka, że człowiek dopóki nie zobaczy tego miejsca na własne oczy, nie zda sobie sprawy jego fenomenu. Jeden z najtajniejszych obiektów II wojny światowej, wybudowany w głębokim lesie. Względnie daleko a jednocześnie bezpiecznie blisko do cywilizacji. W strategicznym miejscu otoczonym jeziorami i bagnami. Niewidoczny z lotu ptaka i niedostępny drogą lądową. Chyba, że znałeś drogę :) Ponad 70 lat od jego powstania zobaczyć można tylko ruiny tego, co kiedyś było całkiem sprawnie działającym tajnym miasteczkiem. Baraki, schrony, dwa lotniska, elektrownia, wodociągi, ciepłownie, dworzec kolejowy.... Ale też herbaciarnie, kasyna, sauna...  Łącznie około 200 betonowych budynków! Sama kw

Mazury welcome to

Obraz
Ryn i Ośrodek Wypoczynkowo-Żeglarski. Niewielki murowany domek, dwa pokoje, aneks kuchenny, czworo dorosłych i dwójka maluchów. Tydzień na Mazurach. Ryn - niewielkie miasteczko na Mazurach, było przez prawie tydzień naszą bazą wypadową podczas naszej pierwszej przygody z Krainą Wielkich Jezior. O Mazurach wiedzieliśmy niewiele, żadne z nas tam dotąd niemiało okazji trafić. Bo jaki jest sens jechać na Mazury, które są przecież względnie blisko, skoro cały świat czeka, żeby go odkryć? Mazury i Polskę zostawmy sobie na emeryturę lub krótki wypad na weekend. Takie mieliśmy plany. Jednak po pojawieniu się Amelii na świecie plany dalekich wojaży na inny kontynent uległy przesunięciu w czasie. Zatem Mazury wydały nam się idealną opcją na pierwsze wspólne wakacje we trójkę. Bo są i lasy i jeziora i piękne trasy spacerowe, kilka miasteczek i historycznych miejsc do zobaczenia... Miasteczko sielskie i anielskie. Ciche i spokojne. Położone nad dwoma jeziorami: Ryńskim i Ołów, jest dobr

Park Leśny Witkowice

Obraz
Razem z Amelka znowu uciekamy od miejskiego skwaru i osiedlowego placu zabaw. Tym razem  wybrałyśmy się na północ Krakowa do Parku Leśnego w Witkowicach. Witkowice mieszczą się w granicach aglomeracyjnych Krakowa, mimo iż są odrębną miejscowością. Park leśny to naprawdę spory obszar (prawie 16 hektarów) zielonej przestrzeni. Ciągnie się z Witkowic aż po granicę gminy Zielonki wzdłuż rzeki Bibiczanki. Dojazd zajmuje trochę czasu, ale uwierzcie nam - warto! Do Witkowic można dojechać samochodem i zaparkować przy wejściu do Parku leśnego lub dojechać komunikacją miejską. Z przystanku Dworzec Główny Wschód kursuje tutaj linia 537, a z pętli Krowodrza Górka autobus nr 267 i 287. Wysiadamy na przystanku Witkowice Nowe i skręcamy w ulicę Drożnicką, która zaprowadzi nas do ścieżki w parku. Możemy również wysiąść wcześniej ( przystanek Dożynkowa), skręcić w prawo w ulicę Koralową, a później ulicą Wądół wzdłuż rzeki dojść do ścieżki w lesie. Możemy też przyjechać na rowerze i jest napra

Wyślij idiotę za granicę!

Obraz
Idę o zakład, że każdy z Was ma przynajmniej jednego znajomego, który jest wygodnym domatorem nielubiącym nowości i zmian. Nie znosi przygód i niespodzianek. Ma sztywne poglądy, często nie poparte sensowną wiedzą ani doświadczeniem. Lubi tylko jeden rodzaj piwa, choć nigdy nie próbował innego. Zawsze w czwartki je ruskie, chodzi do tego samego kina, co roku jeździ na wakacje all inclusive w to samo miejsce, ewentualnie zmienia hotel. Najbezpieczniej czuje się w swoim domu, na wygniecionej kanapie, oglądając 10 sezon "M jak Miłość" czy innej niekończącej się polskiej telenoweli. Rzadko podróżuje, bo nie lubi. A gdy Ty opowiadasz mu o swoich ostatnich egzotycznych wakacjach, nie rozumie o co tyle szumu. Przecież Chińszczyznę można zamówić z dowozem do domu, Bałtyk jest bliżej niż Ocean Indyjski a zwiedzanie zabytków to przecież straszna nuda. Poza tym to wszystko można obejrzeć w telewizji bez ruszania się domu z wielkimi tobolami i bez tułania po lotniskach... High live t

Park Kościuszki w Krakowie

Obraz
Ci z Was,   którzy podobnie jak my, mieszkają w bloku w dużym mieście z pewnością pokiwają głową kiedy powiem, że życie w mieście męczy. Niecichnący odgłos przejeżdżających za oknem samochodów, autobusów, tramwajów. Odczuwalne w lecie 40 stopni w mieszkaniu. Brak własnego kawałka zielonego ogródka z dala od cywilizacji. Wieczne tłumy na ulicach, mimo że nie mieszkasz w centrum. Od tego wszystkiego potrafi rozboleć głowa. Tęskni się za kawałkiem cichej przestrzeni dla odświeżenia umysłu. Można oczywiście wyjechać za Kraków na weekend i naładować baterie. Ale co zrobić w tygodniu? Gdzie wyjść na spacer? Piknik? Rower? Razem z Amelką zapraszamy na cykl tekstów, w których pokażemy Wam, że w Krakowie da się żyć i nie zwariować. Pokażemy Wam sporo zielonych miejsc na mapie Krakowa, które warto odwiedzić. Gdzie można się przespacerować, odpocząć, miło spędzić czas a czasem nawet i smacznie zjeść. Rodzinnie, bo takich miejsc szukamy. Przyjaznych d

W odwiedzinach u Puchatka

Obraz
Połonina Wetlińska to zdecydowane must to go w Bieszczadach. Szczególnie polecamy rodzinom z dziećmi. Każdy mały turysta będzie chciał odwiedzić słynną Chatkę Puchatka. A może spotka na górze bajkowego miłośnika miodku? Połonina Wetlińska to oprócz Tarnicy najbardziej popularny szlak w Bieszczadach. Do Chatki Puchatka można dotrzeć kilkoma szlakami:  żółtym z Przełęczy Wyżnej, czerwonym z Brzegów Górnych oraz przez Przełęcz Orłowicza również szlakiem czerwonym. My standardowo wybieramy najkrótszą drogę - szlakiem żółtym z Przełęczy Wyżnej. To już nasz trzeci i właściwie ostatni dzień w górach z Am. i chcemy na koniec trochę zwolnić tempo. Spacer do Chatki Puchatka jest idealnym pomysłem na tą okazję. Trasa króciutka - według mapki za nieco ponad godzinę będziemy na górze. Rozpoczynamy standardowo na parkingu przy drodze między Wetliną a Brzegami Górnymi. Na samym początku po prawej stronie mijamy malutką galerię a kawałek dalej po lewej...ekologiczny kibelek. I nie mam tu

Marsz na Rawki

Obraz
Poprzedniego wieczoru zaplanowaliśmy dzisiejszą wycieczkę na Rawki. Kolejne górki o uroczej nazwie :) Poza tym nie takie wcale niskie, choć przy planowaniu wysokość szczytu miała raczej małe znaczenie. Zdecydowaliśmy się na wyjście na Rawki ponieważ zależało nam na tym, aby nie trzeba było zbyt daleko dojeżdżać samochodem na szlak od naszej bazy wypadowej. Powód czysto techniczny, z maluchami mającymi "małe" problemy lokomocyjne wolimy nie kusić losu. Na Rawki można wyjść kilkoma drogami, dłuższymi (co u nas odpada - trasa w jedną i drugą stronę maksymalnie 4h) i krótszymi, ale bardziej wymagającymi. Z wyżej wymienionych względów logistyczno-technicznych wybieramy najbliższy szlak - zielony z przełęczy Wyżniańskiej. Według tabliczek szlakowych na Małej Rawce powinniśmy być za 1h45'. Stamtąd na Wielką Rawkę jest już rzut beretem - około 15 minut. Parkujemy na Przełęczy Wyżniańskiej. Wiem, dziwnie to brzmi, przełęcz kojarzy nam się z czymś zupełnie innym niż par

Na czubek... świerka!

Obraz
Podczas pięciodniowego pobytu w Bieszczadach, naszą bazą noclegową  i wypadową był Smerek - niewielka wioska  niedaleko Wetliny, licząca około 100 mieszkańców. Jest to dobry punkt wyjściowy na kilka szlaków turystycznych, w tym na górę Smerek czy Połoninę Wetlińską. Celem pierwszego dnia był Smerek. Bo skoro w Smereku się zatrzymaliśmy i z okna mamy na niego widok to fajnie by było stanąć na jego czubku, lub chociaż przespacerować się szlakiem w jego kierunku. Tym bardziej, że nie jest to zwykły szlak, lecz ścieżka przyrodnicza. Poza tym urzekła nas wdzięczna nazwa góry, która jak później się dowiadujemy oznacza z języka słowackiego po prostu "świerk":) Podjeżdżamy samochodami na parking tuż przy szlaku, kupujemy bilety wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, pakujemy plecaki na plecy i dzieciaki na piersi i ruszamy! Od początku naszej wycieczki idziemy ścieżką przyrodniczą "Suche Rzeki - Smerek" (oznaczoną jako szlak czerwony). Na trasie prow

Zaszczepić górskiego bakcyla

Obraz
Kochamy wędrówki po górach. Szczególnie bliskie naszemu sercu są Tatry. Kilka razy do roku wyjeżdżaliśmy w Tatry na kilkudniowe wędrówki. Nawet jak byłam już w ciąży włóczyliśmy się po górskich szlakach, choć już na trochę mniej wymagających trasach. Od narodzin Amelii w Tatrach jeszcze nie byłam. A ciągnie mnie niesłychanie...:) Zaczęliśmy się zastanawiać kiedy będzie możliwy pierwszy wyjazd w góry z Amelią i jak go dobrze zaplanować. Mieliśmy nadzieje, że uda nam się jeszcze w tym roku gdzieś w trójkę powłóczyć. Może nie od razu w Tatry Wysokie, nie będziemy maluszka na Rysy ciągnąć (przynajmniej jeszcze nie:)), ale fajnie by było gdzieś połazić... Wiedzieliśmy, że warunkiem udanej wyprawy jest dostosowanie jej do warunków i potrzeb najmniejszego i zarazem najważniejszego uczestnika, a właściwie uczestniczki. To miał być jej pierwszy raz w górach. I pierwszy nasz razem z nią. Nie chcieliśmy zniechęcić ani siebie ani jej do wspólnych wędrówek. Wybór padł na Bieszczady

Odwiedź mnie na Instagramie